you're te truth, not I
Zawsze znałeś setki sposobów, żeby mnie unieszczęśliwić. Chyba wolałabym czegoś nie wiedzieć. Obdarzam swoje odbicie w lustrze bladym uśmiechem. Ile razy dasz mi jeszcze do zrozumienia, że jestem niczym? Spoglądam w dół na swoje dłonie, teraz tak obce, tak dalekie od twych myśli. Szczypię się, raz, drugi. Nie, to nie sen. Dlaczego? Dlaczego na to pozwoliłam? Zamykam oczy, powieki opadają w dół jak dwie żelazne kurtyny. Odwracam wzrok od luster, to twarz która nie istnieje.
Moje kochane Placki, mój kochany Brian.
Zasłużyłam sobie na to.